Pokora, praca, umiar – tak brzmiały zapowiedzi liderów PiS-u, kiedy obejmowali w Polsce rządy w 2015 roku. Co pozostało z tych szumnych deklaracji w dniu dzisiejszym ? Nawet dotychczasowi zwolennicy PiS-u muszą się dobrze zastanowić przed udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Z pewnością o pokorze liderzy PiS -u zapomnieli, bo nie liczą się z głosem suwerena, chociaż często się na ten głos powołują. W Sejmie i Senacie nie liczą się zupełnie z głosem parlamentarzystów partii opozycyjnych.
Poprawki i propozycje opozycji są co do zasady odrzucane hurtowo przez rządzących, bo nie warto zawracać sobie nimi głowy. Nie ma w parlamencie rozmowy, dialogu, sporu z opozycją, jest tylko jedna słuszna racja liderów PiS-u i taka postawa rządzących zdominowała procedowanie wszystkich ustaw. Faktycznie mamy więc do czynienia w polskim parlamencie z dyktatem większości parlamentarnej PiS-u wobec mniejszości opozycyjnej. Pomysły, projekty, propozycje, choćby nawet najlepsze, przemyślane i zasadnie zgłaszane przez opozycję, PiS ignoruje, często wyśmiewa i wyrzuca do kosza. Czy na tym miała polegać POKORA wg PiS-u ? Przecież na posłów partii opozycyjnych też głosowały miliony Polaków i jest to głos tego samego suwerena. Liderzy PiS-u uzurpują sobie jednak wyłączność na bycie suwerenem. Zapomnieli, że „Demokracja to sprawowanie władzy większości z poszanowaniem praw mniejszości”. Jeśli ta zasada nie jest respektowana przez większość rządzącą mamy do czynienia z przejawami dyktatu większości nad mniejszością, a to już nie ma nic wspólnego z demokracją. Szacunek i poszanowanie dla ludzi o innych poglądach liderom PiS-u są obce. Dzielą Polaków na sorty, doprowadzają do podziałów i antagonizmów w społeczeństwie. Aby sponiewierać wbrew prawu poszczególnych obywateli należy zneutralizować strażnika konstytucji, jakim jest Trybunał Konstytucyjny, bo ten nie pozwoli na wprowadzenie do życia bezprawnych ustaw krzywdzących poszczególne grupy społeczne lub zawodowe.
PiS nie może zmienić konstytucji, bo nie ma wymaganej większości w parlamencie. Zwykłymi bezprawnymi i niekonstytucyjnymi ustawami zdemolował jednak Trybunał Konstytucyjny, obsadzając go swoimi ludźmi i uzyskując całkowitą dowolność w stanowieniu „niekonstytucyjnego prawa” przy całkowitej aprobacie atrapy Trybunału Konstytucyjnego. To właśnie trybunał i niezależne sądownictwo stoją na straży wolności, swobód i praw mniejszości. Dlatego kolejnym krokiem PiS-u było zdemolowanie niezależnego sądownictwa. Przeciwko Sądom PiS rozpętał specjalną kampanię, bo nie tak prosto jest zburzyć trzeci niezależny filar demokratycznego państwa. Wykorzystano do tego Polską Fundację Narodową i przeznaczono potężne środki finansowe na kampanię billboardową, mającą zdyskredytować 10 - tysięczne środowisko sędziowskie. Posługując się kłamstwami i niedomówieniami starano się stworzyć w społeczeństwie obraz Sędziów jako ludzi niegodnych, skorumpowanych, wręcz złodziei i łobuzów. Nadrzędny cel podporządkowania swojej władzy niezależnego sądownictwa nie przewidywał ani odrobiny obiektywizmu. Mechanizm działania taki sam, jak w przypadku ataku PiS-u na 50 - tysięczne środowisko funkcjonariuszy służb mundurowych i ich rodzin, gdzie władza zbudowała wizerunek funkcjonariusza jako oprawcy, pobierającego „niegodziwie nabyte wysokie świadczenie emerytalno-rentowe”. Oczywiście, wszystko było kłamstwem PiS-u, bo świadczenia emerytalne świadomie zawyżono siedmiokrotnie, co miało wzbudzić krytykę i zohydzić w oczach społeczeństwa środowisko emerytów służb mundurowych. Tymczasem IPN, wyposażony we wszystkie niezbędne ku temu narzędzia, przez lata nie wskazał żadnego oprawcy. O ile w przypadku sędziów PiS dążył i dąży nadal do ich uzależnienia od siebie, to w przypadku funkcjonariuszy służb mundurowych był to zwyczajny, oparty na bezprawiu akt zemsty. Obecnie na podpis Prezydenta czeka kolejna ustawa PiS-u nazywana „degradacyjną”, tym razem skierowana przeciwko żołnierzom, którzy mieli nieszczęście urodzić się za wcześnie i służyć w Ludowym Wojsku Polskim przed 1990 rokiem. Ustawa może represjonować ponad 100 tysięcy osób. Tym razem w swojej paranoicznej nienawiści liderzy PiS-u posunęli się do czegoś, czego w historii Polski nigdy nie było. Nie tylko zdegradują pośmiertnie generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, ale zapewne wykopią ich zwłoki z grobów. Ci podkreślający na każdym kroku swój katolicyzm ludzie, wyraźnie zapomnieli, że po śmierci podlega się już tylko jurysdykcji boskiej i koniecznie chcą przejść do historii jako mściwe cmentarne hieny. Uchwaleniu bardzo poważnej w skutkach ustawy degradacyjnej towarzyszyła w Sali Plenarnej Sejmu ogólna wesołość wśród posłów PiS -u i okrzyki „Precz z komuną”. O ile wznoszenie takich okrzyków w czasie PRL-u było przejawem odwagi i gestem sprzeciwu wobec ówczesnej władzy, to dzisiaj mamy do czynienia tylko z żenującym i groteskowym tańcem nad grobami bliźnich. Ot, współczesny danse macabre. Antykomunistyczne okrzyki najgłośniej wznosi były prokurator stanu wojennego, poseł Stanisław Piotrowicz, nagradzany i odznaczany za zaangażowanie i osiągnięcia w Polsce Ludowej, a uzasadnienie ustawy degradacyjnej czyta w Sejmie mjr w st.spoczynku Michał Jach, który swego czasu był podwładnym generała Wojciecha Jaruzelskiego i wcale się nie buntował.
Według zapowiedzi liderów PiS-u ich rządy miała charakteryzować prócz pokory także pracowitość. Dzisiaj widzimy wyraźnie, że owa pracowitość polegała przede wszystkim na demolowaniu struktur demokratycznego państwa prawa i skłócaniu jednorodnego etnicznie społeczeństwa. PiS uchwalił między innymi 37 ustaw kadrowych, doprowadził do czystek kadrowych w postaci zwolnienia ponad 11.300 pracowników w administracji i służbie cywilnej kraju. A przecież koncepcja budowy urzędniczej służby cywilnej polegała na jej fachowości i apolityczności, niezależnie od zmieniających się politycznie rządów. Lata budowy służby cywilnej PiS szybko obrócił w niwecz. Bezmyślna i nieuzasadniona wymiana kadr przez PiS jest niczym innym jak zaspokojeniem głodu stanowisk popleczników PiS-u i zwyczajnym „skokiem na kasę”. Trudno nie zgodzić się z tą opinią, obserwując choćby karierę Bartłomieja Misiewicza w MONi - e. Specjalnie zmieniono statut spółki Polskiej Grupy Zbrojeniowej, aby człowiek bez wyższego wykształcenia mógł zasiąść w Radzie Nadzorczej. Brak kompetencji nie był też przeszkodą, aby ten „wybitny specjalista” zasiadał w Radzie Nadzorczej spółki Energia Ciepło Ostrołęka. Jak obliczono, w czasie 15 - miesięcznej kariery w MONi - e były pomocnik aptekarza z Łomianek zarobił ponad 220 tysięcy złotych. Swoją drogą, ciekawe, jaką kartą płatniczą opłacił swój pamiętny pobyt w klubie studenckim w Białymstoku i fundowanie współbiesiadnikom „kolejki za kolejką”. Czy była to karta przydziałowa MON-u ?
Czy zapowiedzi umiaru liderów PiS-u w sprawowaniu urzędów dotyczyły niekontrolowanych i pozaregulaminowych wypłat nagród w rządzie? Wielotysięczne nagrody wypłacono także w Kancelarii Prezydenta, Sejmie, Senacie, atrapie Trybunału Konstytucyjnego i w Urzędach Wojewodów. Cały kraj obiegły bulwersujące informacje o wypłatach tych nagród, szczególnie w Rządzie, gdzie dokonano ich całkowicie dowolnie, „bez żadnego trybu”. Byliśmy świadkami żenującego przedstawienia „biedaka”, jakim okazał się Jarosław Gowin, który zarabiając 210 tysięcy złotych rocznie, miał problem, jak przeżyć od pierwszego do pierwszego. Elity PiS -u dogadzają sobie finansowo bez umiaru, naigrawając się w ten sposób z większości Polaków. Dosłownie potraktowali słowa Prezydenta Dudy o „dojnej ojczyźnie”, nie patrząc na to, że w Bydgoszczy urzędnicy trzydziestu instytucji zawiązali komitet protestacyjny, domagając się podwyżek, bo pracują za pensje 1500-2200 zł po dwudziestu latach pracy, że od lipca 2017 roku ratownicy medyczni czekają na wypłatę obiecanych podwyżek i słyszą „że do dzisiaj nie ma to pieniędzy”. NFZ nie płaci za badanie przed i po podaniu leku z darowizn na leczenie raka u chorych. Krakowska Klinika wykonuje o 30 % mniej zabiegów kardiologicznych ratujących życie pacjentów z powodu braku pieniędzy. Minister zdrowia cofnął nawet dopłaty do pieluch dla dzieci niepełnosprawnych. Do historii obłudy rządzących z PiS-u przejdzie wypowiedź marszałka Karczewskiego, kiedy głodującym lekarzom rezydentom zaproponował pracę dla idei, choć sam zainkasował 40.000 złotych nagrody, w czasie, gdy lekarze rezydenci zarabiali 2.300-2.500zł netto miesięcznie, a lekarze stażyści 1.500 złotych netto. Podobną arogancją nacechowana była wypowiedź posłanki PiS-u Józefiny Hrynkiewicz w czasie debaty sejmowej, kiedy na słowa posłanki PO obawiającej się, że młodzi lekarze, słabo zarabiający, mogą wyjechać za granicę, powiedziała „TO NIECH JADĄ”. Ta sama posłanka PiS-u w roku 2016 zarobiła ponad 260.000 złotych. Liderzy PiS-u zamienili deklarowaną POKORĘ, PRACĘ i UMIAR na PYCHĘ i CHCIWOŚĆ i nie chcą pamiętać, że te kroczą przed każdym upadkiem.
Jerzy Pałysa
Przewodniczący Koła Miejskiego SLD w Przasnyszu