Wybory samorządowe zgodnie z przepisami powinny odbyć się jesienią, tymczasem łódzcy radni SLD obawiają się, czy zostaną one prawidłowo przygotowane i przeprowadzone. O swoich obawach poinformowali podczas piątkowej konferencji prasowej.
"Wciąż brakuje 605 mln zł na organizację wyborów. Związane jest to głównie z zakupem kamer monitoringu, który ma być zgodnie z nową ordynacją wyborczą w każdej komisji wyborczej. Ostatni problem to transmisja danych, która według Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych jest niezgodna z ich zaleceniami" - stwierdziła radna miejska SLD w Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprzewodnicząca SLD w województwie łódzkim.
Zdaniem GIODO transmisja danych może prowadzić do naruszenia prywatności osób głosujących, a nie jest to najpoważniejszy z problemów. Nadal bowiem brakuje urzędników wyborczych, których zadaniem jest czuwanie nad przygotowaniem i przebiegiem wyborów. Termin ich powołania był przesuwany już dwukrotnie.
Problemy są na tyle poważne, że pojawiły się sugestie przesunięcia daty wyborów, a sama PKW ostrzega o możliwych kłopotach z liczeniem głosów i transmisją przebiegu wyborów w internecie.
"Nasze obawy potwierdza rzeczywistość. Nie wyobrażamy sobie, by wybory były przeprowadzone w sposób chaotyczny, by były dziełem przypadku" - mówił przewodniczący Klubu Radnych SLD w łódzkiej Radzie Miejskiej Sylwester Pawłowski.
"Łatwiej jest panu prezesowi wskazać w osiemnastu miastach kandydatów na prezydentów, niż zobowiązać swoich podwładnych do egzekwowania zmian dokonanych w kodeksie wyborczym przez PiS" - dodał radny Pawłowski.
Sojusz Lewicy Demokratycznej, jeszcze przed zmianą Kodeksu wyborczego, ostrzegał o możliwych problemach z prawidłowym przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów oraz zagrożeniami związanymi ze zmianami proponowanymi przez PiS.